Coś czy ktoś

Problemem współczesnych społeczeństw jest przedmiotowe postrzeganie drugiego człowieka - poddanie innych analizie, ocenie i krytyce. Drugi człowiek stał się badawczym „czymś”. Istnieje pilna potrzeba powrotu do właściwego podejścia, by widzieć w drugim człowieku brata i siostrę. Obcy jest bliźnim. Inny jest tym, kim jestem ja. To nie „coś” lecz „Ona” i „On”.

Pokolenia

W Biblii znajduje się kilkanaście różnych genealogii, w tym dwie Pana Jezusa. Nawet Syn Boży nie przyszedł prosto z nieba. Niebo przychodzi przez pokolenia, tak samo piekło. Jesteśmy spadkobiercami wielu wartości – dobrych i złych. Naszym zadaniem jest je przesiewać, by przekazać kolejnym pokoleniom jak najwięcej tego, co zrodzone w niebie.

Bóg nie jest rywalem człowieka

Ewangelista Mateusz postanowił przedstawić w swojej narracji historię mędrców, którzy wybrali się z daleka, by powitać nadejście króla Jezusa. Dla wielu historia ta wydaje się bardziej z krainy baśni niż z normalnego życia. Jednak Mateusz uznaje ją za autentyczne wydarzenie. Skoro sam Stwórca przyszedł na świat, dlaczego nie miałyby towarzyszyć temu wydarzeniu niezwykłe zjawiska? 

Mędrcy lub magowie pochodzili prawdopodobnie z Persji i zajmowali się astrologią. Nie uchodzili za czarowników, ale ludzi uczonych, których warto słuchać i się na nich wzorować. Pojawienie się gwiazdy było dla nich znakiem narodzin kogoś wielkiego. Gwiazda wyraźnie wskazywała kierunek na zachód. Niektórzy twierdzą, że mogło to być zbliżenie się Jupitera i Saturna w 7 roku przed Chrystusem. 

Ewangelista Mateusz pokazuje w tej historii kontrast pomiędzy królem Herodem i królem Jezusem. Herod jest zazdrosny, niepewny swej władzy, widzi w Jezusie zagrożenie. Czuje, że jego władza jest ulotna, przejściowa.  
Jezus nigdy nie musiał walczyć o władzę. Jego królowanie jest wieczne, ustanowione przez Boga. 

Herod reprezentuje tu samego szatana. Chodzi przecież o narodziny Mesjasza Izraela i całego świata. Herod wie, że  Mesjasz ma się urodzić w Betlejem, zgodnie z zapowiedzią proroków. Herod świadomie podejmuje walkę z samym Bogiem. 

Mędrcy odnaleźli Dziecko Jezus, złożyli Mu pokłon 
oraz przynieśli dary - złoto, kadzidło i mirrę. Historia ta symbolizuje otwarcie świata na Chrystusa. Już nie tylko wierzy Józef, Maria i pasterze, Elżbieta i Zachariasz.  
Nie tylko Żydzi widzą w Jezusie Mesjasza, Zbawiciela. 
Teraz również poganie z innych krajów oddają Mu hołd.  
Jest to symbol tego, co już ma miejsce i jeszcze nastanie. 
Ugnie się przed Nim każde kolano i każdy język wyzna, że Jezus Chrystus jest Panem. Chrystus jest ratunkiem dla całej ludzkości, jest Panem całego świata, włącznie z ich królami i mędrcami. 


Szkoda tylko Heroda, który nie zrozumiał, że nie przyszedł jego rywal lecz Zbawiciel. Boga nie trzeba się obawiać, wystarczy pokochać.  

Ojcze nasz

Żydzi modlili się głównie Psalmami. Psalmy są jednymi z najpiękniejszych i najgłębszych modlitw. Żydzi modlą się z autorami Psalmów, a przede wszystkim z królem Dawidem.  
Oprócz Psalmów mamy coś jeszcze - modlitwy Jezusa. To są nasze drugie Psalmy. Żydzi modlą się z Dawidem, my natomiast z Dawidem i z Synem Dawida - Mesjaszem. 

Nasza modlitwa to spotykanie Jezusa w Jego modlitwach. To jest fundament naszej wiary. Modlitwa to rozmowa z Bogiem. Modlimy się do Ojca, do Syna i do Ducha Świętego. Ale nie tylko modlimy się „do” - również „z”. Modlimy się do Ducha Świętego oraz z Duchem Świętym. 
Jezus w niebiańskiej rzeczywistości wstawia się za nami ustawicznie. To znaczy, że spotykamy Jezusa modlącego się, który nas zaprasza do udziału w Jego modlitwach.   

Modlitwę „Ojcze nasz” Łukasz umieszcza w kontekście modlitwy Jezusa, której świadkami byli Jego uczniowie. 
W ten sposób Jezus czyni nas uczestnikami własnej modlitwy, wprowadza nas w swój wewnętrzny świat.  
Modlitwy Jezusa są dla nas źródłem, z którego rozwijamy dojrzałe życie modlitwy.   

Kiedy uczymy się jeździć samochodem, zaczynamy od jazdy z doświadczonym kierowcą. Podobnie Duch Święty wspiera nas kiedy nie wiemy jak się modlić, On modli się z nami. W Nowym Testamencie jest kilkanaście odniesień do modlitwy Jezusa. Należy je czytać, ale też modlić się razem z Nim. Jego modlitwy kształtują nas, uczą myśleć, jak Jezus. Musimy, na ile tylko możemy, poznać myśl Jezusa, którą nam chciał przekazać w tych słowach. 

Należy pamiętać, że modlitwa „Ojcze nasz” wypływa z rozmowy Syna z Ojcem. Znaczy to, że sięga ona w duchowe głębiny znajdujące się daleko poza samymi słowami. Jezus zawiera nas w swojej modlitwie. Nigdy nie jesteśmy sami w modlitwie. Modlimy się razem z Jezusem i wszystkimi, którzy też się modlą. 

Modlitwa Pańska posiada wyjątkową konstrukcję. Trzy pierwsze zwroty koncentrują się na Bogu, cztery dalsze na nas. Na początku modlitwy znajdujemy trzy odniesienia do Boga. Mamy tu trynitarny element modlitwy. W czterech następnych adresujemy nasze nadzieje, potrzeby i zagrożenia. Wzajemne relacje tych dwu rodzajów próśb można zestawić z Dekalogiem, który uczy miłości Boga najpierw i następnie do bliźniego.  


Tak samo w modlitwie „Ojcze nasz”, najpierw został podkreślony Bóg, a za tym w naturalny sposób idzie troska o człowieczeństwo. Na tym polega droga miłości. Najpierw należy wyjść poza siebie i otworzyć się na Boga. Nic nie może być dobre, jeśli nie jest dobra nasza relacja do Boga. Dlatego nasze pierwsze słowa i myśli wołają „Ojcze nasz”. 

Siła modlitwy

Istnieje kilka podstawowych funkcji życiowych, bez których życie nie byłoby możliwe. Oddychanie (spróbuj nie oddychać, zobaczysz jakie to ważne). Picie i jedzenie, sen - tracimy na to tyle czasu, ale nie da się inaczej. 

Jest jeszcze jedna funkcja, bez której nie ma życia i nie chodzi o aktywność na fb. Jest nią modlitwa. Kiedy zanika modlitwa, zanika życie. Kiedy modlitwa trwa, trwa życie. Przestać się modlić to przestać oddychać.  

W Biblii jest dużo na temat modlitwy. W „kazaniu na górze” Jezus porusza wątek modlitwy. Naucza czego w tej dziedzinie nie robić i co robić. Zaczyna od pokazania złych postaw - od tego, co wygląda jak modlitwa, ale modlitwą nie jest. Mówi, by w modlitwie nie zwracać na siebie uwagi.   

Zamiast tego mamy modlić się w ukryciu, w zaciszu, za zamkniętymi drzwiami. W Jerozolimie pod ścianą płaczu, pobożni Żydzi modlą się przykryci szalem modlitewnym. To jest ich zaciszne miejsce, komora modlitwy. 

Komentarz Jezusa został generalnie źle zrozumiany. W rezultacie modlitwa stała się prywatną sprawą każdego.   
Skoro mam się schować, zamknąć drzwi, to znaczy, że modlitwa jest czymś bardzo osobistym. Jednak nie o to chodzi. Nie ma czegoś takiego jak prywatna modlitwa.  Privatus z łaciny to zamknięcie się, niezależność, osobista własność. Oznaczało kiedyś latrynę. 

Prywatna modlitwa to zawłaszczanie czegoś, co należy do wszystkich. To pewien rodzaj kradzieży. Jeśli w modlitwie skupiamy się wyłącznie na sobie i nie bierzemy pod uwagę królestwa Bożego, okradamy siebie i innych. Zamiast prywatyzowania modlitwy, Biblia zachęca do modlitwy włączającej. Modlitwa skupiona tylko na sobie jest kolejną odsłoną ludzkiego ego. 

Modlitwa w odosobnieniu nie oznacza, że jest prywatna. 
Wyraża raczej troskę o świat do tego stopnia, że człowiek  potrzebuje się oderwać, by potem lepiej służyć, bardziej kochać. Modlitwa ma na celu połączenie nas z Bogiem i wszystkimi ludźmi.  

Biblia pokazuje ważność wspólnej i osobistej modlitwy. 
Żydzi mieli nakaz chodzenia do świątyni w czasie przeznaczonym na modlitwę. Czynili to przed Chrystusem i po Jego wniebowstąpieniu. Piotr i Jan szli do świątyni, by się modlić. Co by się stało, gdyby postanowili, że będą „obecni tylko duchem”? Prosta odpowiedź - nic. Nie było by cudu uzdrowienia chromego przy bramie świątyni. 

Modlitwa jest przede wszystkim aktem publicznym. Jest to dla nas tajemnicą, ale ona „działa” gdy robimy to razem,   
gdy uzgodnimy swoje prośby w modlitwie. 

Ojcze NASZ, który jesteś w niebie...
Chleba NASZEGO daj NAM na każdy dzień...
odpuść NAM NASZE winy... 


Modlitwa Pańska jest modlitwą wspólną, zapisaną w liczbie mnogiej. Jest coś wyjątkowego we wspólnym spożywaniu posiłków. Jest też coś wyjątkowego we wspólnych modlitwach. Dlatego spotykamy się w każdą niedzielę na modlitwie i na specjalnych spotkaniach modlitewnych. Z modlitwy wypływa życiodajna siła, zmieniająca modlącego się, jak też jakiś skrawek naszego świata.    

Usiądź

Psalm 110 jest najczęściej cytowanym Psalmem w Nowym Testamencie. Dla porównania Psalm 23, uznawany przez wielu za najpiękniejszy, nie jest wspomniany ani raz. 

Rzekł Pan Panu memu: Siądź po prawicy mojej, aż położę nieprzyjaciół twoich jako podnózek pod nogi twoje! 

Ten bogaty w treść Psalm zaczyna się od ważnego przesłania - zanim cokolwiek zrobisz, najpierw usiądź. Siedzenie oznacza przebywanie sam na sam ze sobą, odkrywanie siebie. To stan wewnętrznej harmonii - boskie szalom. Nie mówimy o siedzeniu w poczekalni medycznej, gdzie jesteśmy zniecierpliwieni i rozproszeni mnóstwem szczegółów. Chodzi raczej o siedzenie w ciszy i zadumie, gdy mamy czas na uciszenie rozbieganych myśli, uspokojenie szybko bijącego serca. Siedzieć znaczy żyć świadomie, zamiast biegać bez sensu jak pies, który sam nie wie, czego szuka. Siedzenie bywa bardzo owocne. 

Po drugie, ważne jest gdzie siedzimy. Bóg zachęca nas do siadania w Jego towarzystwie. Mesjasz siedzi po prawicy Ojca. Możemy usiąść z tą świadomością, że jest z nami sam Stwórca Ziemi, Marsa, Jowisza i całego wszechświata. 
Bóg jest wszędzie, ale od nas zależy czy odkręcamy kurek, by Jego obecność przepływała przez nasze życie. 


Psalm 110 nie koncentruje się tylko na siedzeniu w obecności Boga. Jest w nim też działanie, włącznie z zaangażowaniem w walkę. Jednak wszystko, co się dalej wydarza wynika bezpośrednio z pierwszego polecenia - usiądź. Trzeba się nauczyć siedzieć w boskiej obecności. Trzeba się nauczyć ciszy, bezruchu. Wtedy słychać szept łaski, widać ukrytą moc miłosierdzia. Siądź, patrz, słuchaj. 

Droga pokory

Wszyscy jesteśmy tacy sami - ludzcy, zawodni, z krótkim terminem ważności, nieskorzy do ujawnienia swoich słabości, gotowi, by rzucić kamień w drugiego człowieka, takiego samego jak my. W książce Siła w słabości napisałem, że problemem superbohaterów jest to, że nie istnieją. Każdy, kto się na takiego kreuje lub zostaje wykreowany przez tłumy, zostanie w końcu strącony w otchłań krytyki i pretensji. Podium chwały zamienia się w podwyższenie skazańca. 

Droga, która pnie się wzwyż jest z reguły ryzykowna. Ludzka arogancka natura domaga się uznania, wybicia ponad przeciętność, osiągnięcia czegoś o własnych siłach. Jesteśmy jak alpiniści, gotowi ryzykować życiem, byleby zrobić coś nieprzeciętnego. To jest suma ludzkiego ego. 

Stwórca poprzez życie Mesjasza pokazuje nam, że prawdziwa wartość jest w postawie kontrkulturowej, wyrażonej we wcieleniu. Autentyczne życie to droga w dół. Wysoka poprzeczka prowadzi do kontuzji duszy - złych  zachowań, obłudy oraz arogancji. Nie można myśleć, że się stoi, gdyż zaraz po tym będzie upadek. Jedynie schodzenie w dół jest prawdziwe. Pokora nie jest ostatecznością,  przykrym incydentem, ale normą chrześcijańskiego życia. 


Tylko ten, kto świadomie schodzi w dół będzie wolny, spełniony i uświęcony. Można to nazwać „spadaniem w górę”. Jest droga przekory i droga pokory. Kto myśli, że jest kimś, jeszcze nie odkrył sedna swojego istnienia. Kto stał się nikim przez porażki, błędy i upokorzenia, powinien się cieszyć, ponieważ wszedł na drogę Mesjasza, która jest jedyną właściwą, dającą życie.