Chrzest

Chrzest jest osobistą decyzją każdego człowieka. 
Nigdzie w Nowym Testamencie nie czytamy, by komukolwiek odmówiono chrztu. Wręcz przeciwnie, mamy przykłady praktyki dość odległej od tej, którą dzisiaj widać w niektórych ewangelikalnych kościołach. 

Filip udzielił chrztu Eunuchowi z Etiopii, który był czarnoskórym kastratem (jaka płeć?), jak też Szymonowi w Samarii, którego serce nie było do końca szczere. W dzień Zielonych Świąt ochrzczono około trzy tysiące ludzi - czy ktoś był w stanie zweryfikować poziom ich wiary, moralność, życie rodzinne? 

Apostoł Paweł chrzcił całe domostwa, co oznaczało głowę domu, jego małżonkę, dzieci oraz wszystkich niewolników. Czy oni wszyscy byli jednakowo porządnie wierzący i przeszli przez skupulatną weryfikację? Apostoł Piotr ochrzcił Rzymian w domu Korneliusza, którzy pierwszy raz w życiu słyszeli o Mesjaszu i z pewnością ich życie pozostawiało wiele do życzenia. Inaczej nie mielibyśmy kilku ostrych listów Pawła. 

Jeśli my - jakakolwiek kościelna Komisja, Rada, Ciało, Ważna Grupa Decyzyjna, bierzemy na siebie odpowiedzialność za to, kto ma być ochrzczony, a kto nie, to czy przypadkiem w dobrej wierze nie wychodzimy poza ludzkie kompetencje i nie stawiamy siebie w miejscu samego Boga? Po części wynika to z umiłowania władzy. Czyż nie jest przyjemnie decydować o czyimś życiu? Czy przez to nie czujemy się ważni, potrzebni, wręcz niezbędni? Czy w ten sposób nie budujemy swojego ego? Wszyscy jesteśmy tym skażeni. Taka jest ludzka natura. Liderzy nie są wyjątkiem. Często nieświadomie. 

Z drugiej strony powodem jest próba kontroli czegoś, co jest poza ludzką kontrolą. Królestwo Boże nie jest z tego świata. Duch Święty łamie wszelkie konwenanse, kościelne procedury. Przykładem jest wyżej wspomniana wizyta Piotra w domu Korneliusza. Piotrowi gratuluję i współczuję. Stał się narzędziem w Bożym ręku, ale naraził się wszystkim, próbującym kontrolować Pana Boga. Królestwo Boże jest poza naszą kontrolą. To nie my decydujemy kto do niego wejdzie i w jaki sposób. Słynne słowa "ostatni będą pierwszymi" sugerują, że wszyscy kiedyś będziemy w szoku, widząc kto zasiądzie z Mesjaszem u stołu. 

Będąc pastorem bardzo różnorodnego kościoła, jestem szczęśliwy, że chrzcimy biednych i bogatych, wzgardzonych i poważanych, osoby mieszkające w ładnych domach i rezydentów opolskiej noclegowni. Ponieważ osobiście podjęli tę decyzję, którą ja chcę honorować. Poza moją kontrolą. 

Chrzest nie jest nagrodą za dobre sprawowanie. Jest prośbą do Boga o dobre sumienie, aktem wiary, że Bóg jest w stanie wziąć brudnego grzesznika i uczynić z niego nowe stworzenie. Poza kontrolą. Opamiętanie to nowa świadomość - chcę iść za Mesjaszem. Chrzest jest jednym z pierwszych kroków, a nie górską premią przed metą. 

Inną kwestią jest przynależność do lokalnej wspólnoty, co wiąże się ze świadomą odpowiedzialnością. Chrzest nie czyni z automatu odpowiedzialnych członków kościoła i nie powinno się stawiać znaku równości między chrztem, a świadomym członkostwem. Chrzest zobowiązuje do podążania drogą Mesjasza. Na tej drodze jest miejsce dla każdego łotra, grzesznika, obdartusa, dla wszystkich niedoskonałych. Oto woda, cóż stoi na przeszkodzie? 

1 komentarz: