Upokorzenia

Upokorzenia są częścią życia. Niedawno w przeciągu kilku minut trzykrotnie przy ruszaniu zgasł mi samochód. W środku siedzieli pasażerowie, których na codzień nie wożę. Mam prawo jazdy od trzydziestu trzech lat. Poczułem się upokorzony. Nie takie umiejętności chciałem zaprezentować. Ich przemilczenie faktu było wymowne. 

Jak reagujemy na upokorzenia? Buntujemy się przeciw nim. Mesjasz powiedział do upokorzonego Saula z Tarsu:  „Trudno będzie ci wierzgać przeciw ościeniowi”.  

Oścień to ostre widełki osadzone na drewnianym trzonku, służące w dawnych czasach do połowu ryb. Konstrukcja ościenia na tym polegała, że im mocniej ryba złapana w oścień wierzgała, tym bardziej cierpiała i traciła siły. 

Walka przeciw własnemu cierpieniu powoduje jeszcze więcej cierpienia. Oto wniosek, do którego doszli współcześni naukowcy. Twierdzą, że powodem nerwic, stresów i depresji jest fakt, że ludzie dzisiaj nie chcą zaakceptować żadnego cierpienia. Żyjemy w kulturze wypierającej cierpienie, ale efekt jest odwrotny - gromadzimy go w sobie coraz więcej. 

Zauważam dwa powody „wierzgania” u wierzących: teologiczny (duchowy) i psychologiczny (emocjonalny). 

Po pierwsze, całym cierpieniem bezrefleksyjnie obarczamy szatana i chcemy przez modlitwę jak najszybciej się tego pozbyć. Nawet apostoł Paweł najpierw poszedł w tym kierunku, a być może chciał wykluczyć tę przyczynę. (2 Kor.12,7-10). Paweł modlił się trzy razy przeciw swojemu cierpieniu, ale w końcu zdobył się na głębszą refleksję. Wsłuchał się w Boże serce. Wydaje się, że ostatecznie zrozumiał, że stoi za tym większy, nie do końca rozumiany, Boży plan. 

Brakuje nam pozytywnej teologii koniecznego cierpienia. Zbyt często z automatu łączymy cierpienie z atakiem na nasze życie. Czytamy księgę Hioba zbyt dosłownie, nie zauważając pewnej starożytnej symboliki, jak choćby targowania się szatana z Bogiem. Autorzy tej księgi też przecież próbowali zrozumieć istotę cierpienia. 

W naszym cierpieniu jest coś głębszego, niż się wydaje. Jesteśmy złączeni z Chrystusem w Jego cierpieniach i śmierci. Powstaliśmy do nowego życia. Ta duchowa prawda materializuje się w naszym życiu poprzez szereg dziwnych sytuacji, które prowadzą do śmierci naszego „ja”. 
Nasze ego potrzebuje być regularnie upokarzane. 

Jeden z moich ulubionych autorów pisze, że modli się o jedno upokorzenie dziennie, by móc zobaczyć własną reakcję. Upokorzenia zostają przez Ducha pozytywnie wykorzystane. Prowadzą do zdetronizowania „ja” pełnego dumy i posadzenia na tronie Chrystusa. Aby człowiek mógł powiedzieć, że żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus. Drugi powód omówimy przy innej okazji. 


Życzę każdemu naśladowcy Mesjasza wielu wspaniałych upokorzeń

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz