Zmieniać świat na lepsze

Są dwa sposoby, jakimi ludzkość pozbywa się wpływu Jezusa na świat. Pierwszym jest ukrzyżowanie. Jest ono próbą zaprzeczenia Jego siły. Chęcią pokazania supremacji człowieka. Ukrzyżowanie jest manifestacją niewiary w boskość i bliskość Mesjasza. Ateizm jest formą ukrzyżowana, ogłasza niemoc i nieobecność Boga.


Jak widać z opisów ewangelii, próba zabicia Jezusa zakończyła się skutkiem wręcz odwrotnym. Im bardziej człowiek chce się Boga pozbyć, tym więcej będzie mieć z Nim do czynienia. Każde ukrzyżowanie rodzi zmartwychwstanie. Każda próba wymazania Boga z historii kończy się jeszcze większą religijnym odnową. 


Skoro nie da się Go zabić, włożyć do niszczarki i na zawsze o Nim zapomnieć, ludzkość znalazła inny sposób ograniczania wpływu Jezusa. Tym sposobem jest oddawanie Mu czci. Jezus ubrany w złote szaty, spoglądający wśród dymu kadzideł z ołtarzy, wyśpiewywany w rytmicznych piosenkach stał się tak cudowny, że przestał intrygować i oddziaływać na życie. 


Jeśli nie można Go było usunąć z ludzkiej egzystencji, to może da się zrobić z Niego kogoś innego, niż naprawdę jest? Kogoś nieszkodliwego dla ludzkich ideologii? Może da się odwrócić ludzką uwagę od tego, co w Nim najważniejsze? Oddawanie Mu czci może wyciszyć sumienia wiernych i odciągnąć Kościół od właściwego celu. 


Ciekawe, że Jezus nigdy nie powiedział, by oddawać Mu cześć, a czasem wręcz się od tej idei odcinał. Gdy ktoś nazwał Go dobrym, powiedział, że dobry jest tylko sam Bóg. Czy to oznacza, że nie mamy o Nim śpiewać, opowiadać i wyznawać Jego wielkość? Oczywiście, że powinniśmy to czynić. Nie jest to jednak główny powód, dla którego Mesjasz pojawił się na ziemi i powołał Kościół. 


Jezus nie zachęcał by oddawać Mu cześć, ale by iść za Nim. To oznacza uczenie się poświęcenia i miłosierdzia, jakie On posiadał. Samo oddawanie Mu czci może stać się tanim zastępnikiem stawania się Jego naśladowcami. 


Jezusowi dużo bardziej zależało na praktycznym życiu niż na formie religijnej. Niestety można Go czcić i równocześnie nie mieć nic wspólnego z Jego życiem. Historia zna ludzi, którzy pisali piękne hymny o Jezusie, a równocześnie wspierali niewolnictwo, dyskryminowali osoby czarnoskóre i kobiety. Kościół to przede wszystkim wpływ, nie ceremonia.


Być może właśnie to Mesjasz miał na myśli, gdy powiedział, że nie robi na Bogu wrażenia ten, kto woła Panie, Panie, ale ten, kto pełni Jego wolę. Dzisiaj stoimy przed tym samym wyzwaniem. Nie musimy Go krzyżować. Wystarczy, że zamieni się praktyczne naśladowanie na nabożne religijne praktyki. 


Jakie znaczenie mają pieśni, kazania i ceremonie, jeśli nie zmienia się świata ludzi ubogich, odrzuconych, chorych i wykluczonych? Jezus jest nie tylko godny czci, ale naśladowania. Przyszedł, by zmienić świat. Ostatecznym miernikiem naszej wiary nie są piękne nabożeństwa, ale zmienianie na lepsze swojego kawałka świata. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz