Tylko dla początkujących

Dziecko było jednym z ulubionych przykładów Jezusa. 
Za każdym razem, gdy dochodziło między Jego uczniami do sporów, brał dziecko i kazał z niego brać przykład. Mówił im, że jedyne osoby gotowe na mesjańskie przesłanie to te, które posiadają mentalność dzieci. Chodzi nie tyle o dziecięce umiłowanie słodyczy, co o umysł osoby początkującej. 

Im stajemy się starsi, tym więcej doświadczamy zranień, rozczarowań - i w efekcie coraz więcej budujemy wokół siebie murów. Chcemy się zabezpieczyć przed kolejnymi atakami rozgniewanych znajomych na fb, niezadowolonego klienta, kanara w tramwaju. 

W dzieciństwie byliśmy podobni do domu z otwartymi drzwiami i oknami. Wpuszczaliśmy do środka świeże powietrze, odgłosy śpiewających ptaków, przechodzących obok nas ludzi. W miarę upływu lat nabyliśmy tendencję do zamykania po kolei drzwi, okien i okiennic. W rezultacie niektórzy ludzie stali się sowieckimi bunkrami, fortecami nie do zdobycia. 

Dziecko jest otwarte i chce się uczyć. Właściwie ono się uczy instynktownie, całą swoją istotką. Być dzieckiem to powrócić do mentalności "nic nie wiem". Jeszcze nie widzę, jeszcze wszystkiego nie rozumiem. To gotowość, aby zobaczyć coś po raz pierwszy. Za przykładem apostoła Pawła mogę powiedzieć: teraz moje poznanie jest cząstkowe, widzę jedynie jak przez mgłę. To oznacza, że ciągle mogę poznać ciut więcej i widzieć życie ciut wyraźniej. 

Z drugiej strony taka postawa wyraża nasze ludzkie ograniczenia. Nikt z nas nie jest alfą i omegą. Nikt nie posiada doskonałej teologii, pełnego objawienia, wiary nieskażonej ludzką ignorancją. Wszyscy jesteśmy w dużej mierze niedowidzący. Tak zwana Pełna Ewangelia (full gospel) to popularne hasło, w którym nie ma za grosz skromności. 

Duchowość chrześcijańska oznacza widzenie zarysów Stwórcy we mgle życia, wyłącznie przez wiarę. Nie chodzi o osiąganie mega rezultatów ani o spełnienie kulkuset religijnych warunków. Każdy z nas jest ślepcem. Wszyscy potrzebujemy zawołać, Panie, chcę ciut więcej widzieć. 

Nie tak dawno moja najmłodsza córa pyta mnie: tata, dlaczego kobieta sama z siebie nie może mieć dzieci? To jest, po pierwsze, bardzo ważne pytanie, na które musi paść dobra i zrozumiała odpowiedź. A przy okazji znów sobie uświadomiłem na czym polega nasze życie - by mieć do końca postawę ciekawości, otwartości, być codziennie na nowo czystą stroną, na której można pisać kolejny rozdział. 

Nic nie wiem, nic nie widzę, ale chcę coś nowego poznać, chcę coś więcej zobaczyć. Tragedią dorosłego człowieka jest zamknięcie się w zawilgoconym bunkrze najprawdziwszej teologii, jedynie słusznych przekonań. Taki ktoś już wszystko zrozumiał i teraz pilnuje, by nie wkradła się w jego życie żadna heretycka zaraza. Współczuję. 

Kiedy otwieramy codziennie swoje okiennice, wchodzi w nas słońce, miłość, życie. Otwartość dziecka jest potrzebna do własnego szczęścia i zbawienia świata. Dlatego w ten sposób warto zdziecinnieć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz