Nie musisz być drugim Małyszem

Ostatnio napisałem, że zamiast nawoływania by "być jak Jezus", powinniśmy chcieć "być z Jezusem". 

Adam Małysz. Przypuszczam, że każdy Polak przynajmniej słyszał o tym człowieku, a większość ma przed oczami uśmiechniętą twarz z wąsikiem. Adam Małysz jest jeden - niepowtarzalny mistrz skoków narciarskich. Głupotą byłoby sądzić, że będziemy mieli wysyp kolejnych Adamów Małyszów. 

Mesjasz też jest jeden. Nie będzie drugiego i nie trzeba. On jeden w zupełności wystarczy. Jezus nikomu nie powiedział: bądźcie tacy jak Ja. Za to często mówił: idźcie za mną i uczcie się ode mnie. 

Kazania, nauczania, konferencje, których hasłem i treścią jest: "stań się jak Jezus" wprowadzają wielu wierzących z powrotem pod jarzmo zakonu i przykazań. Powodują wewnętrzną frustrację, niechęć do samego siebie, ponieważ cel jest praktycznie nieosiągalny. 

Z tego typu kościelnej mentalności rodzi się obłudny, faryzejski behawioryzm. Wiem, że nie jestem jak Jezus, ale będę takiego udawał, ponieważ wszyscy chcą mnie takim widzieć. 

Stwórca nazywa siebie "Ja jestem". Mesjasz też mówi o sobie - "Ja jestem". Ja, zwykły człowiek, naśladowca Jezusa też więc mogę powiedzieć: jestem tym, kim jestem! Moim celem w życiu nie jest stać się Jezusem, ale prawdziwie sobą. Być w pełni tym, kim On chce bym się stał. Być na wskroś, w stu procentach Mariuszem Muszczyńskim - naśladowcą Mesjasza. 

"Ja jestem" - oznacza, że imię Boga jest przyzwalające, nierestrykcyjne. Stwórca siebie nie nazywa: Ja nie jestem - nie mogę, nie wolno Mi tego, czy tamtego. "Ja jestem" w kontekście życia ludzkiego to wolność od zakonu, to życie w łasce i miłości do samego siebie, Stwórcy i całego świata. 

Zbyt wiele kościołów jest nakierowanych na produkcję tanich imitacji Jezusa własnymi wysiłkami. Na przemianę ludzi w pomalowane złotą farbą podróbki. Na szczęście Duch Święty jest nam dany po to, byśmy dzięki łasce stawali się w pełni sobą - ludźmi idącymi za Mesjaszem. Nasze własne wysiłki, by być jak Jezus, prowadzą do ludzkiej moralności. Łaska prowadzi do duchowości. Nie wystarczy być człowiekiem moralnym. Ojciec szuka tych, którzy chwalą Go w duchu i w prawdzie, a nie w zwykłej moralności. 
 
Czy mamy w kościołach głosić takie rzeczy jak: seksualność, świętość, oddanie, moralność, uczciwość, hojność? Jeśli pominiemy konieczność bycia z Jezusem, to głosimy jedynie uczynki zakonu. Bez obecności Jezusa mamy nowe jarzmo uczynków dla chrześcijan, a nie Nowe Przymierze łaski. Ewangelia nie mówi, rób coś, a będziesz jak Jezus, ale najpierw bądź z Jezusem, a będziesz inaczej żyć. Moralność jest jednym z wielu owoców duchowości. 

Zamiast moralność, należy głosić Jezusa, który powoduje przemianę i duchowość. Zaproszenie do bycia z Jezusem to oferta przemiany poprzez łaskę. Głoszenie upodobnienia się do Jezusa, to powrót do zakonu w nowoczesnej chrześcijańskiej wersji. Nowe zachowanie przychodzi jedynie przez osobiste przebywanie z Jezusem. Czego więc potrzebujemy? Osobistych spotkań z Nim. Życia świadomego Jego obecności. Żywej duchowości. Po tej stronie życia nie będziemy jak Mesjasz. Wystarczy stawać się coraz bardziej sobą dzięki Jego obecności.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz