Boimy się głównie dzięki filmom i kościołom. Pamiętam aż za dobrze Frankensteina i strach, kiedy gasiłem wieczorem światło. W filmach strach dotyczy niebezpieczeństw ze strony mordercy, wampira, psychopaty. W kościele strach powoduje Bóg, diabeł i jego demony, grasujące w ciemności. Tak, jakby w świetle dnia ich nie było! Ale szatan to nie nocne zwierzę, może równie skutecznie zatruwać nam życie w samo południe.
Kiedy byłem mały, nie lubiłem chodzić na nabożeństwa w tygodniu, szczególnie w okresie zimy, gdy szybko było ciemno. A ponieważ nasz budynek kościelny znajdował się na starym, nieczynnym cmentarzu, musiałem często sam tamtędy iść. Był tam jeden nagrobek, którego się panicznie bałem. Gdzieś w połowie cmentarza, po prawej. Starałem się nie patrzeć i przebiec ten odcinek, by jak najprędzej dopaść drzwi kościoła. Sam Bóg wie ile mnie to zdrowia kosztowało. Poświęcenie godne męczennika!
Strach przed diabłem i demonami można jeszcze zrozumieć, ale dlaczego lękamy się Boga? Ponieważ takie mamy o Nim wyobrażenie. Dla niektórych jest starożytnym bóstwem, które jest wiecznie niezadowolone, jak nauczyciel matematyki z większości uczniów. Istota obrażona ze względu na grzechy (a jest ich na ziemi całkiem sporo), Bóg, którego trudno uszczęśliwić, ponieważ ciągle coś knocimy. Wyobrażenie o boskim niezadowoleniu spowodowało, że powstała cała gałąź teologii, na temat uspokojenia Bożego gniewu śmiercią własnego Syna. (Czy taka ilustracja popycha nas w ramiona Istoty, której poprawił się humor dopiero po śmierci swojego dziecka?)
Bardziej współczesnym i popularnym wyobrażeniem jest Bóg na wzór Mikołaja, który dobrym daje prezenty, a złych smaga rózgą. Oczywiście jest wielu ekspertów od tego, kto dostanie prezent, a kto rózgę. Jest w tym odniesienie do naszej niskiej świadomości, dogmatycznego podziału na dobro i zło, na sprawiedliwość i jej przeciwieństwo. Słusznie jednak wydaje się stwierdzenie, że sama sprawiedliwość jest okrucieństwem. Któż mógłby żyć na ziemi, gdyby wszystkich sądzono sprawiedliwie?
Dlatego Bóg łaski jest tak skandaliczny, niepasujący do naszych kościołów i naszych teologii. Mesjasz przyszedł i powiedział, nie bójcie się. Nie jestem taki, jak sobie mnie wyobrażaliście. Jestem dużo lepszy. Boga nie trzeba się lękać, On jest z nami i dla nas bardziej realnie niż to widać i czuć.
Kiedyś podczas wyjazdu do Anglii grupy dzieci i młodzieży, której byłem organizatorem, Joel, jeden z chłopców złamał rękę. Ponieważ złamanie wymagało zabiegu operacyjnego, a ja byłem opiekunem grupy, lekarz w szpitalu zobowiązał mnie, bym cały czas był przy nim, miałem wręcz obowiązek trzymać go za rękę do momentu uśpienia, nocowałem z nim w szpitalu na łożku obok. Byliśmy razem, ze względu na jego poczucie bezpieczeństwa. Dzięki temu mniej się bał tej całej sytuacji. Tak i jeszcze bardziej Stwórca jest z nami połamańcami.
Jednym z owoców duchowego dojrzewania jest coraz większa świadomość łaski. Nasze zrozumienie Stwórcy do końca pozostanie cząstkowe, jednak możemy i powinniśmy się w życiu przesuwać w stronę niebiańskiej rzeczywistości. Od strachu do miłości, która go unicestwia. Bo w prawdziwej miłości nie ma strachu, jak to pięknie napisał nam apostoł Jan.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz