Bliżej ciemności

David Livingstone to taki groźnie wyglądający na zdjęciach pan, który w czasie trwających 15 lat podróży po Afryce głosił Chrystusa, ale nie tylko - opisywał przemierzane tereny i tworzył mapy. Walczył o zniesienie niewolnictwa. Eksperymentował z chininą w walce z malarią. Po co to wszystko? Po co cały ten trud i poświęcenie? Bo między innymi na tym polega bycie światłem w ciemności.    

Mesjasz przyszedł, by każdego oświecić. Prawdziwa światłość, która oświeca każdego człowieka przyszła na świat (Jan1:1-11). Skupiamy się za bardzo na historycznym odrzuceniu Mesjasza, a za mało na uniwersalnej mocy światłości. Rozpaczamy nad grzesznym światem, zamiast świętować ustawiczne przenikanie światła. 

Biblijne prawdy można podzielić na historyczne i ponadczasowe.  
Prawda historyczna - Mesjasz nie został rozpoznany. 
Prawda ponadczasowa - On oświeca każde serce.  

Mesjasz nie jest lampą punktową, ale ogólnoświatowym halogenem. Czy odkrycie penicyliny przez Aleksandra Fleminga nie było działaniem światłości? Czy nie były cichym działaniem światłości kompozycje Jana Sebastiana Bacha? Chopina? Dzieła Matejki? Wiersze Tuwima, Staffa, Miłosza, Różewicza? 

Prolog ewangelii Jana pokazuje coś wyjątkowego na temat światłości, daje zupełnie nowe spojrzenie na biblijny opis stworzenia świata. Księga Genesis napisana została prawdopodobnie w trakcie lub po niewoli babilońskiej, ok 500 lat przez naszą erą. Biblijna opowieść o stworzeniu trochę przypomina starożytne wersje babilońskie - co udowodniły odkrycia archeologiczne. W wersjach babilońskich jest opis walki boga Marduka ze swoją praprababką, boginią Tiamat. Marduk rozcina staruchę na pół, z jednej połowy tworzy niebo, z drugiej ziemię. 

Żydzi skorygowali te historie i pokazali, że jest jeden Stworzyciel, który sobie dobrze radzi bez agresji. Jednak podobnie jak w mezopotamskich legendach, opisali radykalne oddzielenie światłości od ciemności (okazuje się, że nawet Żydzi wszystkiego nie wiedzą).  

I oto przychodzi apostoł Jan i pokazuje nam coś ciekawego, wręcz rewolucyjnego - światłość nie oddziela się, ale świeci w ciemności (Jan 1:5). Ustawicznie dąży do kontaktu z ciemnością. Tak, jakby nie było podziału. Nawet fizycznie w tym momencie jest na ziemi równocześnie dzień i noc. Jan mówi, że światłość nie oddziela się od ciemności, ale ją przenika, wprasza się i skutecznie usuwa mroki. 

Dlatego Mesjasz był tak inny, szokujący. Utożsamiał się ze słabymi, chorymi, biednymi, grzesznymi. Przyjaźnił się z niereligijnymi, kochał, przebaczał, ratował. Sprzeciwiał się religijnej sztywności, dyskryminacji, oddzielaniu światła od ciemności. Kochał przebywać w ciemnych zaułkach świata.

Religia zbyt często zajmuje się oddzielaniem, a Mesjasz przeciwnie - przenikaniem. Pismo podaje, że nawet do piekieł zstąpił i się nie bał. Gdzie nas światłość poprowadzi, jeśli pozwolimy? Skoro Mesjasz ustawicznie oświeca każdego człowieka, to my nigdy nie jesteśmy pierwsi w niesieniu dobra i miłości. Byleby nie popsuć tego, co On już czyni. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz