Pocieszyciel cz.3

Jeśli mieszka w nas Duch Święty Pocieszyciel, to dlaczego życie boli? 

Jest pewna rzadka choroba o nazwie analgezja wrodzona, która cechuje się brakiem odczuwania bólu. Wydaje się z pozoru stanem godnym pozazdroszczenia, ale okazuje się być goźna i śmiertelna w skutkach. Kiedy zdrowemu człowiekowi wbije się drzazga, system nerwowy od razu zareaguje i poinformuje go o niebezpieczeństwie i potrzebie usunięcia intruza z ciała. 
Człowiek nieodczuwający bólu nie zauważy drzazgi pod paznokciem, co prowadzi do infekcji, zakażenia i nawet utraty palca. Zdarza się, że chorzy na tę chorobę zjadają swój język, generalnie żyją krócej, ponieważ brak im  sygnału ostrzegawczego w postaci bólu. 

Tak więc ból jest dla człowieka wyjątkowym darem. W bólu rodzą się  wartości, które inaczej nigdy by nie powstały. Jak dobra kawa pod wysokim ciśnieniem. W bólu Stwórca kształtuje w człowieku cierpliwość, współczucie, głębokie bezpieczeństwo, wiarę pozbawioną lukru. 
Jak napisał Chaim Potok: "O bólu innych uczymy się z własnego cierpienia". 

Ból nie musi być fizyczny. Istnieje, między innymi, ból niespełnienia. Jeśli prawdziwy mężczyzna to ten, który spłodził syna, posadził drzewo i wybudował dom, to kim są faceci mieszkający z córkami w blokach?? 

Dzięki Pocieszycielowi cierpienie to nie beznadziejność, ale bezsilność połączona z nadzieją. Ból, w którym On prowadzi do rozwiązania. Gdyby mój samochód wpadł do rowu (czego mi z pewnością nie życzysz), nie wyciągnę pojazdu gołymi rękami. Szukałbym kogoś silniejszego. Pocieszyciel jest naszą siłą. Do tego stopnia Mu ufamy, że możemy chlubić się siedzeniem w rowie - własną bezsilnością, jak pisał św. Paweł. 

Pocieszyciel tylko czasem zmienia okoliczności na lepsze, ale zawsze nam towarzyszy. On wspierał Mesjasza na krzyżu, ale nie uchronił Go przed nim. Dlatego wiara bez krzyża jest tandetną imitacją duchowej drogi za Mesjaszem, jest pozbawioną treści wydmuszką. Krzyż i zmartwychwstanie nie wykluczają się wzajemnie i w połączeniu nie tracą swoich właściwości. Krzyż nadal uśmierca, a zmartwychwstanie ożywia. Szczęście nie oznacza, że ból znika na zawsze. Prawdziwe szczęście to radość pomimo bólu. 

Po ludzku chcielibyśmy omijać krzyż i cieszyć się zmartwychwstaniem. Z boskiej perspektywy oba czynniki są w naszym życiu niezbędne. Dobro, które może wypłynąć ze straty nie wyklucza realności zła i krzywdy. Tak więc ból i przyjemność dzielą się nami po równo. Liczy się głos Pocieszyciela, który w bólu mówi, że kocha, rozumie, cierpi z nami i prowadzi do lepszego jutra.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz