Dlaczego na nowo polubiłem księgę Hioba

Ponieważ obala stereotypy. Człowiek dobry cierpi, a zły ma się dobrze. Choroba dopada najbardziej wierzącego, giną niewinni, a Stwórca z niczego się nie tłumaczy. 

Nie ma w tej mądrej księdze historii jednostronnej, nie ma tak zwanej teologii systematycznej. W życiu Hioba są lata bardzo dobre i bardzo złe. Jednak nie ma w tym żadnego wyznacznika, schematu, żadnej reguły typu, jeśli będziesz robić to i to, wtedy napewno będzie tak i tak... Stwórca wymyka się ludzkiej kalkulacji. Podobnie Chrystus, gdy przebaczył grzechy sparaliżowanemu, który o to nie prosił, gdy wskrzesił syna wdowy, gdy nikt się do niego nie zwrócił o pomoc. Dlatego, że Stwórca jest Bogiem. 

Ponieważ w "przyjaciołach" Hioba zobaczyłem siebie oraz rzesze chrześcijańskich moralistów i kaznodziejów. Wydaje się, że wiele współczesnych kazań to plagiat z wypowiedzi "przyjaciół" Hioba. Ciągłe oskarżanie ludzi, jacy są źli, grzeszni i co muszą zrobić, żeby było lepiej. Dzielenie, segregowanie, kto jest dobry, a kto jest zły, kto jest grzeszny, a kto święty, kto na właściwej drodze, a kto na manowcach. Oczywiście kaznodzieja moralista jest zawsze na tej właściwej, tak też o sobie myśleli "przyjaciele" Hioba. 

Ponieważ uczy, jak cenne jest milczenie, współczucie i szacunek wobec drugiego człowieka. Jedyną dobrą rzecz jaką uczynili "przyjaciele" było milczenie przez pierwszych siedem dni. Potem jednak słysząc bolesne wypowiedzi Hioba dali upust swoim moralizatorskim kazaniom. Gdyby chrześcijanie mniej mówili, mniej osądzali, a więcej współczuli cierpiącym. Gdyby okazywali więcej szacunku wobec innych, inaczej wyglądających, inaczej wierzących. Gdyby traktowali chorych i bezdomnych Hiobów z należytym szacunkiem. Świat byłby dużo lepszy. 

Ponieważ na koniec pokazuje wielkie wybawienie wszystkich aktorów tego dramatu. Ostatecznie Stwórca w swojej łasce ratuje Hioba, jego rozgoryczoną żonę i kompletnie zagubionych, twardogłowych towarzyszy. Stwórca ma wystarczająco łaski dla nich wszystkich. 
Nigdy nie ogarnę ogromu łaski. To jak próba zrozumienia wszechświata. Jednak dobrze, że o wieczności Stwórca decyduje, a nie my.  

Na wiele pytań nie ma łatwych odpowiedzi. Pytania Hioba pozostają bez odpowiedzi. Ale również Stwórca zadaje Hiobowi siedemdziesiąt pytań, na które Hiob nie jest w stanie odpowiedzieć. 
Nie można znaleźć odpowiedzi dlaczego rodzą się dzieci z zespołem Downa, z autyzmem, z porażeniem. Dlaczego huragany i tsunami zabijają tysiące ludzi. 

Stwórca nie tłumaczy się z tego, co czyni. Niektórzy traktują go jak osobistą sekretarkę, jak ucznia przy tablicy. Mam wrażenie, że codziennie Stwórca im się ze wszystkiego tłumaczy. Słychać historie typu, szedłem chodnikiem, skręciłem kostkę, wróciłem do domu, otworzyłem Biblię i Pan Bóg mi pokazał dlaczego to się stało... Podczas, gdy chcemy wyciągać lekcje z tego, co nas spotyka, nie oznacza to jednak, że Stwórca wszystko wyjaśnia. Zwykle jest to raczej nasza własna chęć zrozumienia życia.
Czy potrafimy żyć z niewiadomą? Czy wiara nie na tym polega, że teraz wszystkiego nie widzimy i nie do końca rozumiemy, a jednak ufamy i mamy nadzieję? 
Jedyna odpowiedź jaką otrzymuje Hiob, to sam Stwórca, Jego bliskość i majestat. Moje oko ujrzało Go... Tu nic nie zostaje wyjaśnione, a jednak to wystarcza, Hiob wie, że ma coś większego niż racjonalne argumenty. Bo zło służy dobru w sposób dla nas niepojęty. Może zamiast szukać odpowiedzi, powinniśmy szukać nowych spotkań ze Stwórcą?  

Historia Hioba jest świadectwem, że ostatnie słowo należy do Stwórcy i że ostatecznie wszystko będzie dobrze. Wiara to nie krzyżówka z hasłem, gdzie wszystko nam pasuje i wszystko rozumiemy. Wiara to zaufanie i doświadczanie obecności Stwórcy, to odkrywanie jego miłosierdzia w codzienności, nawet w najgorszych okolicznościach życia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz