Podzielmy się chlebem i winem

  

Chrześcijanie lubią mieć rację. Również w temacie Wieczerzy, sakramentu Komunii, jak kto woli nazwać. 
Nic zatem dziwnego, że posiłek symbolizujący naszą jedność stał się paradoksalnie przyczyną podziałów. 

Już Jezus miał podczas Wieczerzy problem z Judaszem. 
Wraz z powstaniem Kościoła pojawiły się inne problemy. W Koryncie podzielili się na głodnych i najedzonych, trzeźwych i pijanych. 

Kilka wieków poźniej podzieliliśmy się na uznających transsubstancjację i tych nie uznających (co za słowo, nic dziwnego, że powoduje podział). Transsubstancjacja inaczej przeistoczenie, oznacza rzeczywistą przemianę podczas Wieczerzy chleba w ciało, a wina w krew. 

Trochę później niektórzy protestanci podzielili się na myjących stopy przy Wieczerzy i tych nie myjących. Następnie myjący stopy podzielili się na myjących przed Wieczerzą i tych myjących po Wieczerzy. 

Podzieliliśmy się też na pijących prawdziwe wino i na tych, którzy piją sok winogronowy (nie chodzi mi o osoby, które kiedyś były uzależnione od alkoholu, co szanuję. Jest jednak cały nurt próbujący udowodnić, że Jezus i uczniowie nie pili normalnego, alkoholowego wina). 

Na tym oczywiście jeszcze nie koniec. Podzieliliśmy się w kwestii ilości i wielkości kielichów. Część obstaje, że ma być jeden duży kielich dla wszystkich zgromadzonych, inni korzystają z wielu małych kieliszków. 

Podzielliśmy się też co do dostępności chleba i wina, cześć rozdaje wszystkim obecnym, inni rozdają tylko porządnym członkom kościoła, a reszcie każą usiąść (moja osobista sugestia, przynajmniej nie karzcie im siadać, niech się nie czują jak pasażerowie jadący na gapę). 

Zastanawiam się co nas jeszcze podzieli przy uczcie jedności? Może ubiór, krawat lub jego brak, muzyka, rodzaj stołu, rodzaj pieczywa, ilość czytanych tekstów, płeć roznoszących... 

Aż strach pomyśleć co jeszcze może spowodować, że będziemy jak dzieci przy zupie grymasić i jęczeć, zarzucać innym herezję, udawadniać swoje racje, kłócić się i spierać. 

Dodatkowo Korytnianie zrobili nam niedźwiedzią przysługę. Jedna rzecz, to ta, że traktowali Wieczerzę podobnie jak każdą inną pogańską ucztę. Coś w stylu tradycyjnego góralskiego wesela. Dużo picia, jedzenia i zabawy. Efekt był nieciekawy. Paweł się dowiedział, że niektórych trzeba było wynosić, gdyż nie byli w stanie sami ustać na nogach. Trudno sobie dzisiaj to wyobrazić, jednak takie sceny miały miejsce. 
Nic dziwnego więc, że Paweł w swoim liście surowo ich potraktował i srogo postraszył. Każdy duszpasterz by tak zareagował. 
Z tego wyniknęły jednak pewne konsekwencje. Tekst z listu do Koryntian stał się w wielu kościołach głównym tekstem przy Wieczerzy. Chociaż ewangelie pięknie to wydarzenie opisują.

To tak, jakby poważny wybryk mojego dziecka i skarcenie, które zastosowałem stało się wytyczną i standardem dla wszystkich dzieci na świecie. 
Oczywiście, postępowanie Koryntian, jak większość nauki Biblii, jest uniwersalną przestrogą dla nas wszystkich, wydaje się jednak, że ich, jakby to ująć, dość nietypowe i ekstremalne wybryki podczas Wieczerzy nie koniecznie mają bezpośrednie odniesienie do ciebie i do mnie. 

Stwierdzenie Pawła, że niemało z nich zasnęło, można odczytać następująco: obżarstwo i pijaństwo prowadzą do krótszego życia. Wieczerza nie miała być hucznym, frywolnym przyjęciem, raczej skromnym posiłkiem, świętującym miłość Chrystusa. 

Ten nieszczęsny wybryk Koryntian spowodował, że kolejne pokolenia wychowywane były na strachu przed niegodnym spożyciem Wieczerzy. 
Strach nie ma nic wspólnego z szacunkiem i należnym poszanowaniem. W niektórych kościołach do Wieczerzy przystępuje się z nastawieniem podobnym do posiłku w japońskich restauracjach, gdzie serwują śmiertelnie trujące ryby. Wystarczy jeden błąd i po tobie. 

Jak bardzo jest to inne od tego, co czytamy w Dziejach Apostolskich, że uczniowie przyjmowali pokarm z weselem i w prostocie serca (2:46). Prostota serca to postawa, która nie komplikuje i nie dogmatyzuje kwestii drugorzędnych. 
Radość i prostota lub strach i kalkulacja. Co lepsze?
Jeśli celebrując Wieczerzę skupiamy się na czymkolwiek innym niż na Chrystusie, to na własne życzenie tracimy okazję wyjątkowej intymności z Bogiem. 

Czy powinno się w ramach dyscypliny kościelnej odebrać komuś prawo uczestniczenia w Wieczerzy? Czy jest to humanitarne by choremu odmówić lekarstwa? 
Nie czytam o takiej praktyce w Nowym Testamencie, a w prawie Mojżesza każdy Izraelita miał obowiązek uczestniczyć w święcie Paschy. 

Nawet Koryntianom Paweł nakazał. Myślę, że bardziej Biblijne byłoby skarcenie za nieprzyjmowanie! 

Dobrze się dzieje, jeśli tę cudowną chwilę poświęcamy na świętowanie zbawienia, nowego życia i jedności w różnorodności. 

Czyż nie byłoby pięknie, gdy ludzie różnych tradycji i zwyczajów nie krytykując innych, zasiadaliby przy jednym stole, wspólnie świętując w prosty sposób ofiarę Chrystusa? 

Czy nie właśnie coś takiego Jezus nazywał Królestwem Bożym?  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz