Jezus charyzmatyk


Źródła historyczne pomagają nam zrozumieć kontekst w jakim Jezus z Nazaretu żył i prowadził misyjną działalność. Wnioskujemy na tej podstawie, że Jezus był judaistycznym charyzmatykiem. Jego życie cechowała nadzwyczajna relacja z Bogiem, spektakularne cuda i olbrzymie współczucie wobec słabych i poszkodowanych. 

Jeden z pierwszych naśladowców, apostoł Piotr podsumowuje życie swego Mistrza w następujący sposób:
"Wiecie zapewne, że Bóg w szczególny sposób obdarzył Duchem Świętym i mocą Jezusa z Nazaretu. On, żyjąc na ziemi, czynił dobro i uzdrawiał wszystkich zniewolonych przez diabła, ponieważ wspierał Go Bóg" (Dzieje Apostolskie 10:38 PSZ). 

Kluczem do zrozumienia charyzmatycznej posługi Jezusa jest zaangażowanie w czynienie dobra. Jezus był człowiekiem czynu. Cuda były efektem bezpośrednim lub pośrednim zaangażowania w sprawy ludzi. 

Żydowskie pisma potwierdzają tę tezę. Za świętych uważano nie tych, co się izolowali i gdzieś na odludziu szukali doznań, raczej byli to ci, którzy szli między chorych, głodnych i skrzywdzonych, niosąc pomoc i pocieszenie. Sympatię wśród ludzi zdobywali poprzez swą dobroczynność. To wyraźnie odróżniało Jezusa od większości uczonych w Piśmie tamtych czasów. 

Znaki i cuda, których dokonywał Jezus były następstwem jego miłosierdzia, uwagi jaką poświęcał ludziom, praktycznego niesienia pomocy. Nie byłoby pomnożenia żywności, gdyby Jezus nie był poruszony głodem drugiego człowieka. Nie byłoby wskrzeszeń i uzdrowień gdyby Jezus nie był wstrząśnięty tragediami ludzi. Jego aktywne zaangażowanie w niesienie pomocy często kończyło się nadnaturalnym incydentem. 

Myślę, że Jezus nie wstawał rano z wizją kilkunastu uzdrowień, ale wstawał z pragnieniem polepszania świata, wspierania potrzebujących i niesienia przesłania miłości Bożej. Bycie charyzmatykiem, w tym kontekście oznacza coś więcej niż przejawianie duchowych charyzmatów. To przede wszystkim bycie człowiekiem czynu. Dobrego czynu. Jezus czynił dobrze, z tego powodu opisanych mamy w ewangeliach wiele fajnych historii. 

Dzisiaj spora część ruchu charyzmatycznego kojarzy mi się głównie z "ekspozycją" charyzmatów na konferencjach, w kościołach i na innych chrześciajńskich imprezach. 
Podczas gdy chrześcijanie charyzmatyczni prezentują swoje charyzmaty głównie w obecności innych charyzmatycznych chrześcijan, świat dalej umiera z głodu, z AIDS, z braku czystej wody. 

Gdyby chrześcijanie byli bardziej zaangażowani w karmienie głodnych, czy być może nie doświadczyliby czasem cudu pomnożenia żywności? 
Gdyby chrześcijanie byli bardziej zaangażowani w niesienie pomocy chorym na AIDS, malarię, trąd i inne choroby, czy być może nie zobaczyliby czasem cudu uzdrowienia? 
Gdyby byli bardziej obecni tam, gdzie są najbardziej potrzebni, czy być może nie doznaliby nadnaturalnego prowadzenia i niezwykłej Bożej ingerencji? 

Może jednak powinno się być bardziej charyzma-czynnym niż jedynie charyzma-tycznym? 
Oby się nam jak najszybciej znudziła gonitwa za samymi charyzmatami w oderwaniu od realiów chorego świata. Pan Bóg, jak zawsze, jest gotowy wspierać swą mocą tych, którzy idą do świata, by czynić dobro. Celem jednak musi być potrzebujący człowiek. 

Tylko w kontekście służby światu można mówić o właściwej służbie Bogu. Izolacja od świata jest aresztem dla osobistego rozwoju. Rozwinięte życie społeczne, codzienne oddanie się Duchowi Świętemu, dobre czyny motywowane współczuciem i sympatią to warunek pozytywnego kształtowania osobowości oraz prawdziwie charyzmatycznego chrześcijaństwa. 


1 komentarz: