Anty anty-intelektualizm

Isaac Asimov, pisarz i naukowiec, napisał, „W Stanach Zjednoczonych zawsze był i jest kult ignorancji. Anty-intelektualizm jest nicią, torującą sobie drogę w polityce i kulturze, opartą na fałszywym przypuszczeniu, że moja ignorancja jest tak samo dobra, jak twoja wiedza.” 

Mam wrażenie, że myśl Asimova nie ogranicza się jedynie do obszaru USA, ani sfery polityki i kultury. Dochodzę do tego samego wniosku co autor, obserwując polskie środowisko zielonoświątkowe i jego podejście do teologii. 

Widzę ludzi, którzy teologiczny anty-intelektualizm uważają za błogosławieństwo, wyższe dobro, przejaw głębokiej duchowości. Przytacza się przy tym przykład pierwszych apostołów, że byli to ludzie prości, pozbawieni edukacji. Cytuje się tekst Pawła, który mówi do Koryntian, że mało wśród was ludzi mądrych, wysokiego rodu. Taka retoryka nadaje wysoki status anty-intelektualizmowi, tworzy religijny kult ignorancji. 

Należy zauważyć, że nie wszyscy z pierwszych uczniów Jezusa byli prostymi rybakami. Poza tym, godnym podziwu jest fakt, że spośród czterech rybaków, dwóch stało się autorami ważnych chrześcijańskich pism, które weszły w skład kanonu Nowego Testamentu (ewangelia św Jana, Apokalipsa Jana, dwa listy Piotra). To oznacza nic innego, jak to, że przynajmniej ci dwaj ex-rybacy nie chcieli pozostać na poziomie edukacji, który posiadali w chwili swojego powołania. Rozwijali się, pracowali nad sobą, aż do momentu, w którym stali się autorami, wpływowymi pisarzami. 

Również przytoczony wyżej tekst z listu do Koryntian nie jest zachętą do życia w teologicznej ignorancji, ale stwierdza zastały przez Pawła w Koryncie stan rzeczy. Sam Paweł był przecież człowiekiem gruntownie wykształconym. Tam, gdzie jest wiedza, Bóg może wykorzystać zarówno prostotę jak i uczoność (jak w przypadku Pawła). Tam, gdzie wiedzy nie ma, może posłużyć się jedynie prostotą. 

Nie każdy chrześcijanin ma zostać teologiem w sensie zawodowym, każdy jednak uprawia teologię, czyli ma swoją  potrzebę poznawania prawd na temat Boga. W tym celu słuchamy kazań, wykładów, czytamy książki i artykuły. W miarę jak rośnie nasza odpowiedzialność we wspólnocie wierzących, powinna iść za tym większa dyscyplina w zakresie zgłębiania myśli teologicznej. 

Serce balansujemy umysłem, a umysł sercem. Potrzebujemy rozwoju w sferze ducha i intelektu. Cytując Alberta Einsteina, „Wiara bez rozumu jest ślepa, a rozum bez wiary, chromy.” 

Wiedza teologiczna jest niezbędna do perspektywicznego patrzenia na życie. Osoby ignorujące teologię są z reguły szybciej skłonne do krytyki inaczej wierzących, mają poczucie bycia jedynymi sprawiedliwymi na tym świecie, łatwo wydają wyroki i skazują innych na wieczne potępienie. Sekty działają na zasadzie trzymania ludzi w izolacji, z dala od wiedzy. 

Na drodze do Emaus sam Jezus udziela teologicznej lekcji dwóm spośród uczniów, którzy przez swoją ignorancję żyją w bardzo smutnej i ograniczonej rzeczywistości. Boża rzeczywistość jest zawsze dużo głębsza, szersza i wyższa niż nasza. Teologia nie może zastąpić samego Boga, ale z drugiej strony wiara i modlitwa nie zastąpią teologii. 

Wszystkim początkującym teologom polecam dzieła takich autorów jak C.S. Lewis, Dietrich Bonhoeffer, Abraham Heschel, Józef Tischner. Ci oraz inni myśliciele otworzą nam drzwi do szerszego świata niż ten, w którym byliśmy do tej pory. Okazuje się, że ignorancja nie jest tak samo dobra, jak wiedza. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz