Kościelna arytmia

Człowiek to istota jednocześnie duchowa i fizyczna. Dlatego posiadamy rożnego rodzaju głody - głód pożywienia, piękna, więzi z innymi ludźmi, stworzeniami i Bogiem. Istnieje również w człowieku coś takiego, jak głód zmiany. Pochodzi on z naturalnych procesów rozwoju życia. Mówimy, że dziecko się rozwija, czyli dąży do zmian. Od przewracania się na brzuszek, raczkowania, do samodzielnego chodzenia, biegania i wspinania się na szczyty drabinek na placu zabaw. 


Zmiana jest konieczna, w takim stopniu jak regularne odżywianie. Jednak ludzkie głody nie posiadają naturalnej granicy bezpieczeństwa. Konieczność jedzenia może zamienić się w obżarstwo lub anoreksję. Głód seksualny może doprowadzić do rozwiązłości. Głód więzi może się skończyć manipulacją. Tak samo możemy powiedzieć, że istnieje w obszarze zmian patologiczny głód absolutnej nowości. 


Oznacza to, że zachwiana zostaje naturalna równowaga między tym, co znane z przeszłości, a dążeniem do nowych celów. Stwórca dając człowiekowi rożnego rodzaju „głody” zatroszczył się o to, by równoważyć je potrzebą stałości. Połączenie zmiany i stałości możemy nazwać rytmem życia. Takim rytmem cechuje się małżeństwo, pory roku, cykl dnia i nocy, a w szerszej perspektywie ludzkie pokolenia. Kościół również cechuje się pewnym potrzebnym rytmem. 


Każda arytmia stanowi zagrożenie. Głód absolutnej nowości w małżeństwie bez docenienia tego, co stare i dobre prowadzi do zdrady. W Kościele efektem takiej żądzy nowości są bolesne podziały. Zwykle powtarza się do znudzenia ten sam argument, że to, co w Kościele stare jest beznadziejne, nieaktualne i musi być zastąpione czymś zupełnie nowym, świeżym, cudownie odkrywczym. 


Stwórca obdarzył nas szczęściem na drodze rytmu. Każdy dzień jest nowy, a zarazem stary. Każdy posiłek jest nowy, ale oparty na starych, znanych nam składnikach. Każdego roku przychodzi nowa wiosna, ale wszystko w niej jest stare jak świat. Kluczem do szczęścia (i zdrowia Kościoła) nie jest ślepa pogoń za nowością, ale mądre dążenie do zmian przy jednoczesnym rozkochaniu się w tym wszystkim, co pachnie starością. Tak, jak obżarstwo prowadzi do coraz mniejszej przyjemności jedzenia, tak samo głód absolutnej nowości w kontekście Kościoła doprowadza do zaburzeń. Pojawia się, między innymi, brak wdzięczności i satysfakcji, zgodnie z zasadą stale rosnącego pragnienia stale malejącej przyjemności. 


To pożądanie zmian wypatrzyło znaczenie stabilności. Ludzie traktują przyszłość jak ziemię obiecaną, zapominając, że już w niej żyją. Przyszłość nie jest wyjątkowym prezentem dla kilku bystrych. Przyszłość osiąga każdy, z prędkością sześćdziesięciu minut na godzinę. Osiągamy ją tylko i wyłącznie dzięki temu, że mieliśmy dzień wczorajszy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz