Paradoksy życia

Wkrótce ukaże się moja kolejna książka pod tytułem Siła w słabości - paradoksy życia. Poniżej kilka refleksji w tym temacie. 

Blaise Pascal napisał, że niebezpieczeństwem jest pokazanie człowiekowi jak bardzo podobny jest do dzikich zwierząt bez ukazania mu jego wielkości. Równie niebezpiecznym jest pokazać mu jego wielkość bez jego nicości. Jednak najbardziej niebezpiecznym jest pozostawić go w nieświadomości wobec obu. 

Wiara to paradoksalność. Minęły czasy siedzenia okrakiem na ogrodzeniu. Kościoły trzymające się bezpiecznego środka zanikają. Mierność jest gorsza od rozpusty, stwierdził kiedyś Kierkegaard.

Życie wymaga równoczesnego ogarnięcia przeciwnych sobie biegunów. Najwięcej dobra dzieje się na obrzeżach. Te obrzeża tworzą współczesną rzeczywistość. Jesteśmy wezwani, by żyć w paradoksalnej harmonii – umieć się śmiać przez łzy, płakać ze śmiechu. Tańczyć bez ruchu i żyć w tańcu. Zaakceptować piękno i brzydotę w równym stopniu. Umieć żyć umierając.

Szczęśliwy środek nie istnieje. Nie ma nic bardziej śmiercionośnego niż religia środka, przeciętność. Im bliżej środka, tym dalej od Jezusa, który jest na obrzeżach, na ulicach, na rozdrożach. Poza ramą obrazu. 

Szesnastowieczna legenda mówi o kobiecie, która przyszła do mnicha z pytaniem, czy różowienie policzków jest grzechem? Mnich odpowiedział, że niektórzy uważają to za grzech, a inni odwrotnie. Ta ogólna odpowiedź jej nie zadowoliła, więc zaczęła na mnicha mocniej naciskać, domagając się konkretnej odpowiedzi. W końcu zapytał, dlaczego nie miałaby wybrać drogę środka i pokrywać różem tylko jeden policzek? 

Środkowa droga nie istnieje. Jest za to wiele różnych ścieżek, które nie wykluczają się wzajemnie. W minionych stuleciach sukces odnosiły te ruchy i denominacje, które balansowały jak najbliżej środka. Dzisiaj ta sama strategia powoduje, że niektóre chrześcijańskie wyznania są na wymarciu. Okazuje się, że biblijna narracja nie polega na usuwaniu niewygodnych sprzeczności i paradoksów – przeciwnie – chodzi o ich zaakceptowanie. 

Świat i Kościół potrzebują akceptacji różnorodności, zamiast umacniania podziałów. Każdy człowiek potrzebuje docenić swoje własne paradoksy, które się wcale nie sumują. Bądź zimny, albo gorący – byleby przypadkiem nie letni! Tak więc nie chodzi o to, by wyszła nam dobra średnia życiowa. Bilansowanie paradoksów ostatecznie tworzy letniość, rozwodnienie, nudę. Dwa jaskrawe kolory, gdy zostaną zmieszane, mogą stworzyć jeden mętny. Nie na tym polega życie. Zbyt długo i zbyt często celebrowaliśmy mętny kolor życia, wiary i religii. Czas zacząć cieszyć się wyraźnymi kolorami, choć są sobie przeciwne. 

Doceniać własną brzydotę tak samo, jak piękno.
Słabości tak samo, jak zdolności.
Porażki tak samo, jak zwycięstwa. 
Wątpliwości tak samo, jak wiarę. 
Śmierć tak samo, jak życie.
Strach tak samo, jak odwagę.
Człowieczeństwo tak samo, jak boskość. 

Paradoks jest integralną częścią ludzkiej tożsamości. Krzyż to największy ładunek paradoksu, jak też wizualny znak połączenia dwóch przeciwnych sobie kierunków. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz