Jestem

Kiedy Mojżesz miał swoje pierwsze spotkanie ze Stwórcą, zadał dość oczywiste pytania: jak masz na imię i kim jesteś? W starożytności każdy bożek był dokładnie określony - kim jest i za co jest odpowiedzialny. Nic dziwnego zatem, że Mojżesz chce wiedzieć z kim ma do czynienia oraz co powiedzieć ludziom o nowo poznanym Bogu. 

Odpowiedź Stwórcy jest tajemnicza, niepełna, może trochę dziwna. Spędza teologom sen z powiek. Zastanawiamy się, co może znaczyć stwierdzenie "Jestem, który Jestem". 
Stwórca nie mówi o sobie wszystkiego na raz, jak to zresztą jest do dziś, w kontekście naszej wiary. Ale równocześnie mówi wystarczająco, by Mu zaufać. 

Martin Buber pisze o boskim imieniu: "Jestem i będę tym, który istnieje i będzie istniał." Hebrajskie znaczenie istnienia (słowa "jestem") nieco różni się od greckiego odpowiednika. W języku greckim chodzi głównie o czystą egzystencję. Po prostu coś jest, istnieje, żyje. Wydaje się, że w przypadku hebrajskiego znaczenia nie chodzi o samą egzystencję, ale raczej o celowe bycie. Jestem, by aktywnie być.

Bóg nie tylko istnieje. On istnieje dla nas. Dla relacji. Dla miłości. Będę waszym Bogiem, a wy będziecie moim ludem... Jestem by być - z wami. Tak więc Mojżesz poznaje Boga, który przyszedł, by mieć z nim relację. Boga, który widzi ludzkie cierpienie i nad nim się pochyla. Jest - nie tylko w sensie jakiejś teologicznej koncepcji, abstrakcji. Nie jest jedynie miłą ideologią, pokazywaną światu w formie obrazów, rzeźb, ikon. 

Stwórca jest miłością w sposób namacalny, odczuwalny i doświadczalny. Istnieje tak, jak woda dla roślin, mąż dla żony, matka dla dziecka. 

"Jestem" to coś dużo wspanialszego, niż możemy pojąć. 
"Jestem" oznacza, że nigdy Go nie zabraknie. Nie będzie takiej chwili, kiedy być przestanie. On się nie skończy i nie wyczerpie.
"Jestem" to najwspanialsza obietnica Jego towarzystwa. Nie ma mowy o samotności. Nie ma we wszechświecie miejsca pustki. 

Ale to "Jestem" nie jest nachalne. Nie wciska się do naszego życia jak piasek do oczu na plaży. Jest, ale często jakby Go nie było. Kto mówi, że Boga nie ma, żyje w Jego świecie, w Jego obecności bez posmakowania jej. Czyż piekło już za życia nie polega właśnie na tej dobrowolnej rezygnacji, mimo boskiej obecności? Czyż niewiara nie jest iluzją? 

"Jestem" znaczy, że w Nim jest cały wszechświat. W Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy... Jeśli mówimy, że wszechświat jest niemożliwy do ogarnięcia naszym rozumem i teleskopem, to kim On jest? 

Ale "Jestem" to równocześnie Jego bliskość. On przenika nasze DNA, delikatnie głaszcze, przytula swój policzek do naszego. Nosi nas na rękach i ochrania od złego. Patrzy naszymi oczami po to, byśmy mogli widzieć jak On. Słucha naszymi uszami, byśmy mogli słyszeć Jego myśli. Nasz duch jest z Nim połączony, spleciony w chemii i energii. 

Kto uwierzył i zaufał, wie, że wszedł w relację, której nie da się już rozczepić. Nasz ludzki duch jest zlany z Jego obecnością. Jak dwie substancje wymieszane w powietrzu i wodzie. Jestem z tobą... Jestem w tobie... Jestem dla ciebie... Jesteś moja... Jesteś nowym stworzeniem... Jesteś moją własnością. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz