Mesjasz jednorazowy

Są dwa cuda, które występują we wszystkich czterech ewangeliach - cudowne rozmnożenie chleba i ryb oraz cud zmartwychwstania. Oba wydarzenia budzą wiele komentarzy. Współczesny człowiek takie historie umieszcza wśród przygód Harrego Potera i Jamesa Bonda. Nie brzmią wiarygodnie i prezentują jedynie ciekawy żydowski folklor. 

Spore grono naukowców i teologów próbuje Jezusa nie tylko uczłowieczyć (co nie jest złe), ale odczarować - sprowadzić do poziomu Staszka z drugiego piętra, który jeździ dobrze już zużytym Golfem. Jakby w Jezusie nie było nic nadzwyczajnego. 

Czasem tłumaczy się cud rozmnożenia chleba i ryb w ten sposób, że kiedy Jezus pobłogosławił to, co miał w rękach, a Jego uczniowie zaczęli ludzi częstować, wtedy umierające z głodu tłumy przypomniały sobie, że przecież mają w torbach przyniesione z domu jedzenie! No i każdy wyciągnął swój własny prowiant i był świetny piknik. Myślicie że żartuję? Wcale nie. Tak wygląda jedna z teologicznych interpretacji cudu rozmnożenia, która się fachowo nazywa "cudem dzielenia" - gdzie wszyscy dzielili się z innymi tym co przynieśli. Miałem okazję usłyszeć to na własne uszy podczas radiowej debaty na temat cudów, w której brałem udział. Pewien duchowny protestancki tak właśnie ten cud wyjaśnił. Ksiądz katolicki i ja byliśmy innego zdania, przekonując, że Jezus dokonał cudu rozmnożenia bardzo małej ilości jedzenia, którą nakarmiono tysiące ludzi. 

Osobny kłopot stanowi zmartwychwstanie. To kolejny cud, który pojawia się we wszystkich ewangeliach. Istnieje kilka teorii, które starają się udowodnić, że zmartwychwstania nie było. Niektórzy mówią, że po śmierci Jezusa uczniowie się spotykali i tak sobie o Nim rozmawiali, wspominali Jego życie i cudowne chwile z Nim spędzone. Aż w pewnym momencie poczuli, że jakby Jezus był wśród nich, wspomnienia ożywiły Go do tego stopnia, że postanowili wszystkim ogłosić, że Jezus jednak żyje - w ich wyobraźni, w ich uczuciach. Tak, jakbyśmy wspominali zmarłą osobę i czuli, że jednak nadal jest z nami. Wynika z tego, że zmartwychwstanie Jezusa było jedynie jakimś psychicznym urojeniem Jego naśladowców. Podobnie jak dla niektórych fanów Elvis nadal żyje. 

Problem polega na tym, że próbuje się cud wytłumaczyć. Wysiłek z góry skazany na porażkę. Boimy się tego, czego nie potrafimy zrozumieć, wyjaśnić. Cud wymyka się spod naszej kontroli, jest poza racjonalnością. Jest niewygodny dla umysłu. Niepokoi nas, wybudza ze stanu ziemskiego letargu.

Warto sobie przypomnieć przy okazji pamiątki zmartwychwstania, że Mesjasz, choć był jednym z nas, równocześnie był totalnie inny - skandalicznie jednorazowy. Niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju. Syn Człowieczy i Syn Boży. Ta Jego jednorazowość pozwalała na życie i czyny zupełnie inne od naszych. Mesjasz jest tylko jeden. Koniec, kropka. Dlatego rozmnażał chleby i ryby, chodził po wodzie, uciszał sztormy, a na koniec wstał z grobu. 

Nie jestem w stanie nikogo do tego przekonać, ale mogę zachęcić do własnego poszukiwania Mesjasza. A to nie jest wcale trudne ani skomplikowane. Ponieważ Mesjasz ustawicznie szuka człowieka, nasze poszukiwanie, to wyjście na spotkanie - Tego, który idzie w naszym kierunku. 
Życie ludzkie daleko wykracza poza racjonalność. Wiara rodzi się w efekcie uchwycenia się miłości, której nie sposób wytłumaczyć. Po prostu historia nie z tej ziemi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz